czwartek, 28 lipca 2011

i co dalej?

Od wczoraj w "Słodkiej Francji", będę niańczyć bacho.. tzn. opiekować się dziećmi. Jako że mój patriotyzm rośnie w miarę oddalania się od granic kraju, przeraża mnie nieco myśl, że przez najbliższe dwa miesiące w języku polskim będę mogła rozmawiać... ze sobą? No cóż, ponieważ żaden tam ze mnie Gustawo-Konrad by wygłaszać monologi, postanowiłam więc opisywać różne śmieszne i nieśmieszne (pewnie niestety z przewagą tych drugich) zdarzenia. Jako zagorzała wielbicielka stylu retro, mogę więc śmiało zacząć prowadzić prawdziwy DZIENNIK PODRÓŻNY, zupełnie niczym odkrywcy białych plam na mapie lub żony brytyjskich dyplomatów, obejmujących posady w którejś z kolonii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz